Każdego roku, w okresie wiosenno-letnim, czas wolny od pracy i obowiązków staram się spędzić gdzieś w pobliżu naturalnych i czystych akwenów wodnych. Często na takie wypady zabieram ze sobą znajomych i przyjaciół, którzy tak jak ja cenią sobie odpoczynek na łonie natury.
Ci którzy pierwszy raz znaleźli się ze mną nad jeziorem lub rzeką, dziwią się w chwili, gdy po dotarciu do zamierzonego celu, wyjmuję z torby dziwne urządzenie, które następnie rozkładam z zamieram umieszczenia w wodzie. Urządzenie to składa się z 4 drucianych ramion, na których jest zawieszona siatka oraz sznurka przywiązanego do tej konstrukcji w celu wyciągania jej z wody. Ci z moich znajomych, którzy są wędkarzami lub mieli do czynienia z wędkarstwem wiedzą, że jest to tzw. podrywka, którą to można zakupić w każdym sklepie wędkarskim. Służy ona do łowienia żywca, czyli małych rybek, które wykorzystuje się jako przynętę do złowienia większych drapieżników.
Fot. Marek Sienkiewicz - Ciernik wśród roślinności
Niemniej jednak, jedni i drudzy patrzą się na mnie z nieukrywanym zdziwieniem na twarzy i prawie zawsze zadają te same pytania:
- Co to?
- Podrywka. Służy do łowienia ryb. - odpowiadam
- Ale co będziesz z tym robił?
- Jak to co? Łowił ryby będę.
- Ryby… A po co ci? Do zjedzenia?
- Nie do akwarium.
- Do akwarium? A nie możesz iść do zoologicznego kupić sobie rybek.
- Mogę, ale po co. Ominęłaby mnie cała zabawa.
Fot. Marek Sienkiewicz - Ciernik wśród roślinności
I w tym właśnie momencie moi rozmówcy uświadamiają sobie, że chodzi właśnie o to akwarium, które widzieli u mnie w domu dziesiątki razy. Te same, w którym nigdy nie było gupików, mieczyków, molinezji a nawet glonojada. Akwarium inne niż te, które widywali wcześniej w różnych miejscach.
Fot. Marek Sienkiewicz - Ciernik wśród roślinności
To właśnie w moim akwarium pierwszy raz zobaczyli dziwne ryby, przypominające unoszące się w powietrzu helikoptery, najeżone kolcami i budujące gniazdo z resztek roślin, niczym ptaki z gałązek. Były to cierniki.
Fot. Marek Sienkiewicz - Ciernik wśród roślinności
A jeśli mieli szczęście mogli zaobserwować raka pręgowanego, który wyczuwając pokarm trzymany przeze mnie w ręce zanurzonej w wodzie, wędruje po korzeniu w jego kierunku, aby następnie go pochwycić swoimi szczypcami i zabrać do swojej kryjówki w celu konsumpcji.
Fot. Marek Sienkiewicz - Ciernik wśród roślinności
Były też małże, które to niby nieruchome, każdego poranka znajdowały się w niewyjaśniony sposób w innym miejscu akwarium, pozostawiając po swojej nocnej podróży ślady w postaci wyżłobień w podłożu. Widzieli moi znajomi wszystkie te ciekawe stworzenia i dziwili się, gdy mówiłem im, że to nasze, rodzime ryby i mięczaki.
Fot. Marek Sienkiewicz - Rak pręgowany
I gdy się tak dziwili, ja odczuwałem radość z tego, że mogłem im to wszystko pokazać i o tym opowiedzieć.
Fot. Marek Sienkiewicz - Rak pręgowany
Dziwili się również moi znajomi akwaryści. Nie mogli uwierzyć, że kolorowe bassy słoneczne, przypominające wyglądem barwne pielęgnice zostały złapane w sadzawce nieopodal mojego bloku, a nie w rejonach tropikalnej Amazonii.
Fot. Marek Sienkiewicz - zbiornik zimnowodny
Kilku z nich, oddało nawet swoje przepiękne ryby tropikalne, by tak jak ja zmierzyć się z hodowlą ryb zimnowodnych.
Fot. Marek Sienkiewicz - Kiełb
Nie jest to łatwe, ale daje nieporównywalnie większą satysfakcję. Satysfakcja ta wynika z chęci poznania i obcowania z przyrodą. I tym właśnie jest dla mnie akwarystyka. Obcowaniem z przyrodą.
Fot. Marek Sienkiewicz - Bass słoneczny
Więc jeśli Ty czytelniku dziwisz się mi, że jeżdżę od bajora do bajora w celu zdobycia ryb do akwarium, mogę Ci tylko odpowiedzieć: jestem akwarystą i sprawia mi to nieporównywalną przyjemność.